Zwykły dzień

Budzę się i jeszcze przez chwilę, choć budzik zgłasza już swój sprzeciw, jestem w świecie kolorów, poezji i muzyki. Nie śpię, ale jeszcze przez chwilę myślę, że śnię. Pamiętam wędrówki, słowa i dźwięki. Potem dzień wymiata kolory, metafory, tony i półtony. Jeszcze przez chwilę moje myśli tańczą i prawie czuję miękkość chmur pod stopami. Z wolna świat staje się wyraźny, codzienny i taki zwykły. Otwieram oczy i nie przychodzą do mnie goście z Akwinu i Asyżu. Pan Cogito, też nie zadaje już trudnych pytań. Nikt nie udziela odpowiedzi, chyba, a może ja nie słucham. Pomrukują tylko w zamyśleniu, choć nie to jednak ja. Promień słońca niczym szpada rozcina zasłony. Potem do szkoły i znów te małe rozstania, tylko do południa, ale to już inny świat. Nie rozmawiamy o tym, bo to zwykłe. Jednak od rana do każdego popołudnia dzieci się zmieniają. Znów są starsze, mądrzejsze i bardziej doświadczone. A może dziś do fryzjera? Raz na wieki, bo już nie te czasy, już nie można...