Nasz choinka strojnisia...

Mam tysiąc zdjęć i jeszcze więcej koncepcji. Zbieram, obmyślam a potem uśmiecham się sama do siebie, bo jeszcze zanim w pokoju stanie zielona panienka, wiem doskonale jak będzie. Tak samo, jak w ubiegłym roku i rok wcześniej. A będzie tak: wdrapię się na strych i zniosę do pokoju wszystkie pudła z ozdobami. W dużym pokoju choinka, nasza strojnisia, niecierpliwie będzie czekać na swój dizjnerski strój.
Mam plan: wybiorę wszystkie złote bombki, lub białe, lub czerowne, lub fioletowe i jak będzie brakować to dokupię... Znów uśmiecham się do siebie, bo przecież wiem, jak będzie. Będzie tak: zniosę te pudła i wszystkie pootwieram i to będzie koniec dizajnu. W pierwszym pudle znajdę bombki, które kupiłam z mężem, kiedy mężem jeszcze nie był. Pożyczył wtedy choinkę od swojej mamy, sztuczną, ale najpiękniejszą, bo naszą pierwszą. Pojechaliśmy na zakupy, razem wybieraliśmy błyszczące kule. On je chciał dla mnie, bo to były pierwsze święta w moim życiu spędzane poza granicami Polski. Będę obracać w palcach delikatne bombki, wszystkie szklane, zdobione a z czasem troszkę już szczerbate.
Potem znajdę bombki i ozdoby, które kupiłam, gdy urodził się nasz syn... to znaczy kupiłam, gdy byłam w ciąży, bo on urodził się chwilę przed świętami... chodziłam po sklepach kołysząc się z boku na bok i marzyłam o naszym maleństwie. Kupiłam wtedy ozdoby bardzo kolorowe, zapewniające o szczęsciu, radości i bajkowości. Rok później kupiłam w Ikei takie nietłukące się, bo bezpieczniej dla rocznego dziecka. Coś z tymi bombkami jest nie tak, bo zawsze muszę sparwdzać, czy faktycznie się nie stłuką, jeśli niby przypadkiem spadną na podłogę. Coż już rok temu sprawdzałam. No i spadają, nie tłuką się.
A potem wyjmę te wszystkie bombki do pary, które zaczęłam kupować, gdy urodziła się nasza córka. Od tamtej chwili zawsze, wszystko x2. Ona również przyszła na świat w grudniu. Pierwszą Wigilię z nią świętowaliśmy, gdy miała 5 dni. Będę trzymać w dłoniach bałwanki, które w brzuszkach mają kuleczki i grzechoczą, gdy zawiesza się je na gałązkach. Pozawieszam krasnale, jabłuszka i gwiazdki. A potem znajdę ozdoby kupione w Polsce. I jeszcze te z drewna, które kupiłam, gdy urodził się syn mojego brata. A potem będą te ptaki z puszystymi ogonami, dostaliśmy je od moich rodziców, no i aniołki te otrzymywane od wyjątkowych osób. Każdego roku dostajemy aniołki, przez lata się nazbierało. Potem wyjmę ozdoby, które przysyła przyjaciółka – polskie rękodzieło, ozdoby robione na drutach. A chwilę póżniej wyjmę tego specjalnego aniołka, który jest tym którego straciłam na zawsze.I jeszcze bombki w kształcie książek, które kupiłam w roku wydania mojej pierwszej powieści.
Na koniec w innym pudle znajdę przeróżne łańcuchy, kolorowe węże kupowane co roku inne, bo nasza córka akurat taki musiała w tamtej chwili mieć gorąco zapewniając, że bez wątpienia będzie pasował do reszty, a ja nigdy nie potrafię odmówić... No i jeszcze te łańcuchy robione z papieru. Też takie robiłam z mamą, teraz sklejam z moimi dziećmi. Nic do niczego nie pasuje a wszystko pasuje doskonale...

Wszystkim odwiedzjącym mojego bloga życzę zdrowych i pogodnych Świąt Bożego Narodzenia. Aby ten czas spędzony był w gronie nabliższych i aby nasze serca wypełnione były spokojnem i radością.
AS
AS
Komentarze
Prześlij komentarz