To ja wybieram miejsce, na którym siądę...

Lata minęły się w jednej chwili, stary rok odszedł, nadszedł całkiem młody a ja siedzę przed komputerem i stwierdzam, że w sumie jest najwyższy czas, aby sobie poobiecywać. Nie wiem jeszcze dlaczego, ale z jakiegoś powodu chciałabym, aby ta lista obietnic była inna. W tym roku będę obiecywać sobie inaczej.
Przede wszystkim w noworocznych postanowieniach chcę zmienić czas z przyszłego nigdy nie wiadomo, czy kiedykolwiek dokonanego, na teraźniejszy już się dokonujący. Nie chcę obiecać sobie niczego, czego jeszcze nie zaczęłam robić. Czyli nic „od jutra”.
Całkiem nie tak dawno na serwisach społecznościowych udostępniany był obrazek, który mimo swej prostoty (takie są chyba najlepsze) bardzo mnie zainspirował. Na ilustracji widoczny był autobus jadący po krętej drodze. Po jednej stronie spoglądając z okien pojazdu można było dostrzec tylko ciemną, kamienną, bardzo przygnębiającą ścianę a z drugiej roztaczał się jasny, kolorowy i pozytywnie nastrajający widok na dolinę. Jeśli dobrze pamiętam, napis głosił, że „to ty wibierasz miejsce na którym siedzisz”. Pomyślałam, że każdy z nas jedzie w takim lub bardzo podobnym autobusie i każda droga z jednej strony jest ponura, kamienna i ciemna, ale zawsze jest także ta druga strona, znacznie ładniejsza. Nie znaczy to oczywiście, że jeśli odwrócimy głowę, któraś ze stron zniknie, ale to my decydujemy na czym skoncentrujemy wzrok. A zatem pierwsze postanowienie na ten rok, już dziś: to ja wybieram miejsce, na którym siadam.
Postanowienie nr dwa: koniec ze stresem... nie całkiem oczywiście, bo to wymagałoby prawdopodobnie transplantacji mózgu i dużej części mojej osobowości, ale już nie chcę denerwować się tym, na co nie mam najmniejszego wpływu. Ktoś pomyśli - łatwo powiedzieć. Pewnie, że łatwo, ale czasem warto choć na chwilę się zatrzymać i zastanowić, czy moje emocje poza tym, że niszczą moje wnętrze, mają wpływ na coś więcej.
Kolejne ważne zamierzenie. Podejmuję decyzje, które są dobre dla mnie, nawet jeśli ktoś nie będzie się ze mną zgadzał. To jest bardzo trudne... chyba łatwiej przejść na dietę. Opinia innych o nas jest przecież bardzo ważna i jeśli ktoś stwierdzi, że go zdenerwowaliśmy i w ogóle jesteśmy do niczego, a poza tym to wielkie rozczarowanie i w ogóle dajmy sobie spokój – to boli. To trudne do przegryzienia, ale przecież, ktoś kto uważa, że powinnam podjąć inną decyzję, nie będzie żył za mnie. Ktoś może mieć inne zdanie na ten temat - niech ma.
Postanowienie chyba piąte, bo straciłam rachubę. Powiadają, że powinnam być wdzięczna za to co mam. Na szczęście, to nie jest takie trudne, tylko czasem, zapominam powiedzieć „dziękuję”. Dziś w radiu słyszałam (postanowienie w postanowieniu, będę słuchać więcej radia), że tak naprawdę jak jest dobrze, to nie mamy o czym opowiadać. „Jak się masz?” odpowiedź „dobrze”, no i koniec rozmowy. Jeśli jest źle... ach, ile wtedy można mówić, jak ciekawe konwersacje prowadzić. Dlatego właśnie będę wdzięczna i zaproponuję rozmowę na pozytywny temat.
Jakiś czas temu w internecie natrafiłam na pewien tekst. Tytułu nie pamiętam, ale parafrazując brzmiał mniej więcej: „Co mnie drażni w Holandii”. Przeczytałam z ciekawością, bo przecież też tu mieszkam. Tekst był przepełniony punktami, podpunktami i podpunktami podpunktów. Wszystko znane i prawie każdy przykład oparty na różnicach między Polską a Holandią. Po przeczytaniu go doszłam do wniosku, że nie byłam świadoma tego ile rzeczy, spraw i zachowań mogłoby mnie tu irytować. Popatrzyłam i już wtedy postanowiłam, że jednak nie będzie mnie drażnić. Co najwyżej zastanowi, zafascynuje i być może od czasu do czasu pokręcę głową lub cicho mruknę coś do siebie. Każdy jest inny i niech inny pozostanie. We wszystkim i we wszystkich będę dostrzegać to co dobre... wiem, że czasem jest to trudne.
Kolejne postanowienie. Będę mówić mniej a więcej słuchać. Każdy ma interesującą historię i zawsze mogę się czegoś nauczyć... nawet tego, że nie chcę być taka jak ktoś stojący przede mną. Właśnie wtedy, gdy słuchamy, uczymy się.
Będę miła dla siebie. To właściwie powinno być na pierwszym miejscu, każdej listy noworocznych postanowień. Przychylnie spojrzę na siebie w lustrze. Nie skrytykuję się za popełniony błąd. Uśmiechnę się do siebie i choć raz w ciągu dnia powiem sobie coś miłego.
Chcę spędzać czas z ludźmi, którzy mnie inspirują, przy których staję się lepsza. Chcę wchodzić wyżej, bo przecież to co chce mnie ściągnąć już jest poniżej mnie.

Będę łapać marzenia w siatkę jak motyle. Nawet te motyle, które mieszkają w żołądku. Pozytywnie rozchmurzę moje myśli. Będę chodzić boso i zapiszę historie, które na mnie czekają.
Nie wiem ile już razy słyszałam, że należy spodziewać się najgorszego, bo gdy przyjdzie będziemy gotowi a jeśli nie to będzie miła niespodzianka. Nie! Zdecydowanie nie!
Tego też życzę wszystkim Odwiedzającym mojego bloga.
AS
Spodziewajmy się najlepszego.
Jeśli nie wiemy „jak będzie” myślmy, że będzie dobrze. Przecież bez względu na to, jak bardzo pochmurną twarz ma ten dzień, nieco wyżej świeci słońce.
Komentarze
Prześlij komentarz