Następny do golenia
Na ścianie wisi kalendarz, na nadgarstku zegarek, telefon
pokazuje, która godzina, nawet mikrofalówka w kuchni świeci zielonymi godzinami
- czas płynie, ale tak naprawdę wcale tego nie czuję. Mijają dni, potem miesiące,
lata i niby wiem, zrywam kartki kalendarza i zerkam na zegarek, ale tak
naprawdę to tak jakby trochę obok mnie mijał. Minuty być może nie do końca
wykorzystane, ale to też takie odległe. Wciąż słyszę, że czasu nie należy
marnować, ale co to oznacza? Trzeba się z nim dobrze obchodzić, organizować,
dzielić i do ostatniej sekundy wykorzystywać. Tego też nie rozumiem. Czasem
zamykam się w bezczasie i słucham ptaków, lub zachwycam nad kiełkującymi
listeczkami. Siedzę i czekam na nowe historie a one nie chcą przyjść, marnuję
czas?
W moim życiu to wydarzenia uświadamiają mi upływ czasu i
nie myślę tu o urodzinach czy nowym roku. Regularność jest zbyt mało
przekonywująca. Nie tak dawno po raz kolejny „poczułam”, jak wiele czasu gdzieś
umknęło, a ja tego nawet nie zauważyłam.
Wydarzenia, które coś znaczą, które coś zmieniają. W moim
życiu coś się działo przed wyjazdem do Holandii, a coś po. Coś wydarzyło się
przed spotkaniem mojego męża, coś po.
Czas przed narodzinami dzieci i po. Potem coś się działo w czasie moich studiów,
przed pierwszą książką i po jej wydaniu. Czas odmierzają znaczące
wydarzenia i nie zawsze nawet ma
znaczenie, jak wiele dni upłynęło od tamtej chwili do tej. Dopiero jak ta
kolejna następuje pojawia się świadomość przemijalności.
Rok szkolny dobiega końca. Nie jest zwykły, moja córka po
raz ostatni przekroczy próg szkoły podstawowej. Idzie w ślady swego brata i
oboje będą w szkole średniej. Czasem, gdy odwożę ją do szkoły, to też koniec,
bo do szkoły średniej już mama nie odwozi, widzę jak mamy maluchów machają przy
oknach najmłodszych grup. Ja też tak machałam, kiedyś dawno, gdy czas był inny,
ten, który odszedł. Kończy się pewien okres w naszym życiu i zaczyna coś
nowego.
Stoję w łazience i pomiędzy barkami dwóch wysokich
mężczyzn zaglądam do lustra. Oni skoncentrowani a ja przejęta i chyba nie do
końca w to wszystko wierzę. Oboje wysmarowani po uszy białym kremem i może
nawet porównałabym go do bitej śmietany, lub brody świętego Mikołaja.
Mój mąż tłumaczy naszemu synowi, jak się powinien golić i
on się goli, powoli jeszcze niepewnie. Jak to się stało, że musi się już golić?
Kiedy? Nie poczułam tego czasu a teraz czuję w jednej chwili te wszystkie lata,
które upłynęły. Robię zdjęcie, na pamiątkę tej chwili i wychodzę. Wiem, że
tylko ja namacalnie czuję upływ lat. Dla niego to całkiem nowa przygoda.
Idę do ogrodu, siadam na krześle. Wsłuchuję się w śpiew
ptaków, czasu nie ma.
AS
Już myślałam, że znowu zamilkłaś. Bardzo pięknie napisałaś ..
OdpowiedzUsuńCzas - mam wrażenie ,że w momentach "zatrzymania"
jest najfajniej. Bo wtedy przychodzi czas na refleksje..Och ale pokićkalam .Mam nadzieje ,że mnie dobrze zrozumiałaś..
Kiedyś usłyszałam takie zdanie: ...Była to prawie "filozoficzna" dyskusja, w której mowa była o jak najlepszym wykorzystaniu czasu jaki jest nam dany....
OdpowiedzUsuńWówczas podobało mi sie to sformułowanie, (jestem podatna na wszelkie emocje). Dziś przeczytałam Twój tekst....I to jest tak, jakbyś siedziała w mojej duszy.....:-) I wszystko stało się jasne (z tym czasem). Już nie czuję wyrzutów sumienia, że oto czas przecieka mi przez palce.... Daty, dni, lata - nie są tymi prawdziwymi wyznacznikami... czasu... Wydarzenia - tak!
Dzięki za ten tekst. Czuję sie wolna ... od czasu :-) En ik wil nog veel van het leven geniten :-)
Gdzieś umknęło mi tamto sformułowanie: >żyj tak jakby ten dzień był ostatni<
UsuńTak czy tak jest już nieważne :)
Bo w życiu piękne są tylko chwile i te należy zapamiętać. Reszta monotonii jest po to, aby uchwycić piękny motyw np. wspólnego golenia. Dla takich minuy warto żyć i pozwolić, by czas upływał.
OdpowiedzUsuńZasyłam serdeczności