Moje alienacje



Wakacje. Jeszcze kilka lat temu, był to powrót. Powrót do korzeni, powrót do tego co się zna. Nagle po dekadzie spędzonej w Holandii, wakacje w Polsce stały się wyjazdem w nieznane. Wdycham powietrze tak bardzo mi znane i orientuję się, że przyzwyczaiłam się już do czegoś innego. Przyzwyczaiłam się? Czyż to nie straszne?! Czyżbym stała się... no właśnie kim?! Nagle zdałam sobie sprawę, że przyjechałam z wizytą.
Nagle zaskoczyły mnie całkiem zwykłe rzeczy, coś co kiedyś znałam a teraz wydało mi się dziwne. Taki odruch bezwarunkowy, ale jednak wykonany przez moje ciało. Przygniotły mnie całkiem zwykłe pytania, na które nie potrafiłam znaleźć odpowiedzi. Zaczęło mnie gnębić uczucie, że wyjeżdżając za granicę zrobiłam coś złego. Wracając trzeba stanąć na wysokości zadania. Trzeba przepraszać, myślą, mową i uczynkiem.
Nagle tak całkiem namacalnie tam też stałam się obca, obca wśród ludzi, których kiedyś znałam. Rozmowy ograniczyły się do tego - co słychać i jaką pogodę macie w Holandii? Bezpieczne pytania i odpowiedzi nie wymagające wysiłku. Tak jest wygodnie.
Czyżbym już tak długo była w Holandii, że życie w Polsce stało się dla mnie dziwne?
Kiedyś ktoś życzył mi, abym wyrobiła w sobie dystans do otoczenia. Nie chcę dystansu, chcę być blisko, chcę czuć. Zabawne, że życzenia płynęły z Polski. Nagle zobaczyłam, że to właśnie tamten świat nabrał dystansu do mnie.
Rozmawiam z dziećmi po polsku i niby jest normalnie, swojsko. One jednak między sobą mówią po holendersku i już jest inaczej. Już widać - oni nie stąd. My nie stąd!
W głowie zaczynają pojawiać się myśli - a może tak całkiem po prostu być obcym? Być może to już stało się częścią mnie, taka jestem i koniec. Tak jak kolor oczu albo budowa ciała. Już tego nie zmienię. Dlaczego być częścią grupy, jeśli trzeba być kimś innym? Przynajmniej mam odniesienie do poczucia własnego wyobcowania. Potrafię "zmaterializować" to uczucie właśnie dzięki kilometrom, które dzielą dwa państwa. Tak wiele osób jest obcym we w ojczyźnie, we własnym domu.
Odkrycie tych wakacji - nie ma już powrotu do miejsc. Miejsc już nie ma, minęły tak jak czas, minęły razem z tym czasem, którego też już nie ma. Pozostały wizyty.
Wróciliśmy do domu, do Holandii i znów to samo. Dzieci mówią między sobą po holendersku i jest tak normalnie, tak swojsko. Do mnie mówią po polsku, mijająca nas pani spogląda na nas z zainteresowaniem - oni nie są stąd...
AS

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Największy pchli targ w Europie!

Jak to powiedzieć?

A co jeśli koń to żaba?