Nasza klasa

Pierwsze do parku weszły Marta i Joasia. Wyglądały tak samo jak kiedyś, a jednak całkiem inaczej. Nie mówię o wielkim brzuchu Marty. Przyszła mimo, że za trzy dni miała wyznaczoną datę porodu. Mówię o tym, że między tym spotkaniem a ostatnią chwilą, gdy je widziałam minęło 15 lat. Parkowe spotkanie klasowe, zwołane w ostatniej chwili, na ostatni moment. Jutro rano wracamy do Holandii. Marta stoi, delikatnie się uśmiech i z czułością gładzi swój brzuch. To chłopiec mówi. Joasia przytula mnie i szepcze – to moje młodsze kochanie – wskazuje roześmianego, prawie dwuletniego chłopca. Starsze kochanie to jej mąż, ale został w domu. Przyjdzie tylko kilka osób, ale to te najważniejsze. To właśnie z nimi świętowałam moje urodziny, z nimi spędzałam przerwy w szkole. Ich poznałam, gdy byłam młodsza o rok od mojego syna dziś. To niemożliwe! Wzajemnie obdarowujemy się komplementami. Nic się nie zmieniłaś! Super wyglądasz! Przyglądamy się sobie starając się dostrzec te dzieci z podstawówki...