Dwadzieścia
XX-lecie Sceny Polskiej w Holandii!!!
Dwadzieścia
to liczba naturalna, tak powie matematyk, lecz co w niej naturalnego? Oznacza
to, że jest okrągła, pełna, zapewne dopełniona, ale przecież tylko w tej
chwili. Nawet liczba naturalna nie stoi w miejscu. To ta chwila o której śpiewał
grajek. To pewna granica, która coś potwierdza, lub może właśnie zaprzecza.
Zależnie od punktu widzenia, pozycji w której się na nią spojrzy. To chwila
rozliczenia. Czyli dwadzieścia tylko przez chwilę, zaraz jest już odrobinę
więcej.
Nie niesie ze sobą zbyt wielu
znaczeń. Nie wiąże tylu symboli, co jej młodsze siostry. Jest po prostu, bo
mija więc być musi. Mgławica Trójlistna
Koniczyna na niebie otrzymała tę liczbę, ale co z tego, jeśli jest do niej aż
tyle tysięcy lat świetlnych. To także liczba atomowa wapnia, magia
niedostrzegalnych gołym okiem protonów, tego co jest widoczne tylko dla
nielicznych. Jeszcze galaktyka i planetoida otrzymały ją w darze. Dużo liczby
dwadzieścia jest na niebie.
Nagle pojawia się pytanie dla
niektórych najważniejsze: czy to dużo, czy mało? Tak naprawdę zbędne, bo jak w
teorii jest to bardzo względne. Zrobiło się tak wiele, ale chce jeszcze więcej.
Zawsze jest za mało, gdy się tworzy, za dużo, gdy się cierpi.
W wieku lat dwudziestu podejmuje
się życiowe decyzje, co teraz, co dalej, w którą stronę należy podążać. Tyle
dróg a należy wybrać jedną i dodatkowo tę właściwą. To liczba, jak każda inna, przed nią jest
dziewiętnaście po niej dwadzieścia jeden. Jednak jakby więcej znaczy, tamte
mijają mniej zauważalnie.
Co dla mnie znaczy dwadzieścia?
Gdy miałam dwadzieścia lat postanowiłam wyjechać z kraju. Decyzja, która zaważyła na moim całym życiu. Wtedy
wiedziałam tak mało. To był dopiero początek mojej drogi. Codziennie stawiane
kroki oddalają od tamtej chwili.
Przez dwadzieścia lat można tak
dużo, bardzo trudno jest nie zrobić nic. W tym czasie można przeżyć całe życie
lub je dopiero zaczynać. Jak w historii dziewczyny, która nie potrafiła już
dalej i postanowiła na tym zakończyć nie budząc się nigdy więcej. Lub opowieści
mężczyzny, który przeżył z piękną kobietą dwadzieścia lat i stwierdził, że
kocha inną. To także opowiadanie pani, która po dwudziestoletniej rozpaczy
spotyka szczęście o głęboko brązowych oczach. To moja gawęda: wyjeżdżam z
Polski i zaczynam przygodę życia; dorosłość.
Przez dwadzieścia lat można
marzyć sięgając po gwiazdy i bujać w obłokach, lub dostrzegać realia… albo
jedno i drugie. Można stawać się coraz lepszym, rozwijać się i poznawać
kierunki z których wieje wiatr lub staczać się w alkoholowe odmęty rozpaczy. Można
pracować nad jedną książką, lub wydać ich dwadzieścia. Chcieć podbić świat lub
już mieć go u swych słów. Można wyśpiewać, wymalować, opowiedzieć. Przez dwadzieścia lat można pracować nad lekarstwem
na śmiertelną chorobę, lub z tą chorobą walczyć. Przez ten czas można oszukiwać
kogoś, albo samego siebie. Można wygrywać albo przegrywać, choć zazwyczaj
naprzemiennie.
Dwadzieścia lat temu Zosia Czerniejewicz
wydała pierwszy numer "Sceny Polskiej". Również to można robić przez
te lata. Można tworzyć, pokazywać i dbać o to co nasze; o kulturę, korzenie i
pnącza. Widzę ją skoncentrowana nad kolejnym numerem kwartalnika, tak
pochłoniętą i precyzyjną w chaosie, który tylko ona potrafi ogarnąć. Patrzę i
myślę, przecież to się nie uda a udaje się za każdym razem. „Scena Polska” to
Zosia, bez niej kwartalnik by nie istniał. To już dwadzieścia lat, to dopiero
dwadzieścia.
Gratuluję
i życzę znacznie więcej.
AS
Komentarze
Prześlij komentarz