Mój Amsterdam
Dla http://www.lejdizmagazine.com/
O czym nadmienić w artykule o Amsterdamie, jeśli to miasto, to tak wiele?
To spacery, bary i kawiarenki, to nocne życie, kanały, sklepy i targi, to
muzea, muzea i jeszcze raz muzea. To parki, uniwersytety, ogród zoologiczny,
kościoły, święty Mikołaj (patron miasta) i architektura. To uliczki,
prostytutki i marihuana, to tramwaje, uliczni artyści, księgarnie i rowery. To
oczywiście Rembrandt i Van Gogh. To ser, drewniaki i tulipany. Co wybrać, o
czym wspomnieć?
O Amsterdamie można pisać bez końca. Każda
ulica, każdy budek ma swą historię. Miesza się ona ze sztuką i razem są widoczne
na każdym kroku; stare kamieniczki, kościoły, pomniki. To właśnie tutaj powstał
prawdopodobnie najczęściej czytany pamiętnik, zapisany ręką Anny Frank. Kryjówkę
dziewczynki można odwiedzić i na chwilę zadumać się nad tragicznymi losami
Żydów w czasie II Wojny Światowej.
Mimo, że jest to największe miasto w Holandii bardzo trudno jest się w nim zgubić. Od strony Dworca Centralnego na południe rozchodzą się koncentrycznie kanały i uliczki. Będąc w stolicy koniecznie trzeba przepłynąć się jednym ze stateczków z przeszklonym dachem i posłuchać opowieści o mieście. Dzięki tej wyprawie można się dowiedzieć, że dworzec zbudowany jest na trzech stworzonych przez człowieka wyspach i w sumie stoi na kilku tysiącach pali. Można usłyszeć, że w starej części Amsterdamu nie ma dwóch identycznych budynków i jeszcze wiele więcej. To dobry początek. Później można przejść się uliczkami. Plan miasta przypomina rozłożony wachlarz.
Amsterdam zawsze jest zastawiony
rowerami. Czasem, aby przejść obok jakiegoś budynku, trzeba zejść na ulicę, bo
tak wiele rowerów stoi na chodniku. Wtedy człowiek naraża się na czołowe
zderzenie z jednym z poruszających się dwukołowców. Tutaj rower to stały
element krajobrazu, czy to ustawiony przed budynkiem, czy w ruchu, czy też
zatopiony w jednym ze stu sześćdziesięciu kanałów. Rower jest widoczny
wszędzie.
AS
.jpg)
Znacie piosenkę Jacquesa
Brela pt.
„Amsterdam” w wykonaniu Katarzyny Groniec? Może zacznę właśnie od tego?
Jest port, wielki jak świat, co się zwie Amsterdam
Marynarze od lat pieśni swe nucą tam.
Jest jak świat wielki port, marynarze w nim
śpią.
Jak daleki śpi fiord nim szum fal zbudzi go.
Amsterdam jest stolicą Królestwa
Niderlandów, dość nietypową na tle
innych stolic Europy. Nie ma w niej żadnych ważnych instytucji państwowych.
Brak tu ambasad, nie ma siedziby parlamentu i nie mieszka tutaj królowa. To
wszystko można znaleźć w Hadze. W stolicy mieszka za to historia.
Jak dostać się
do Amsterdamu będąc już w Holandii? Najlepszym środkiem transportu jest pociąg.
Można oczywiście pojechać samochodem, ale nieprzywykły do tego miejsca
kierowca, prawdopodobnie się wystraszy. Najpierw ruchu ulicznego a później
opłaty parkingowej. W ciągu godziny z
każdego miasta odchodzi w kierunku stolicy przynajmniej kilka pociągów.
W
Holandii z transportu kolejowego korzysta się podobnie jak w Polsce z
autobusów. To trochę dziwne, bo zmieniając środek transportu, musiałam też
całkowicie zmienić (dla mnie uwspółcześnić) uczucia z nim związane. Gdy
mieszkałam w Polsce, podróż pociągiem kojarzyła mi się z wakacjami, z
wypoczynkiem, z czasem spędzonym wśród rodziny. Tutaj pociąg to codzienny
sposób przemieszczania się. Do pracy, do szkoły czy, jak w moim przypadku, na
uniwersytet. Wiele osób korzysta z tego środka transportu. W godzinach, gdy na
autostradach tworzą się gigantyczne korki, również pociągi wypełniają się po
brzegi ludźmi – Holandia zaczyna się przemieszczać.
Marynarze od lat złażą tam ze swych łajb
Obrus wielki jak świat czeka ich w każdej z
knajp
Obnażają swe kły chcące wgryźć się w tę noc
W białe podbrzusza ryb, w tłusty księżyc i w los
.jpg)
Amsterdam gościowi
pokazuje również swoje drugie oblicze. Coffeeshopy zapachem marihuany same odnajdują odwiedzającego. Rozebrane kobiety w
oknach z czerwonymi latarenkami, machają zachęcająco w stronę męskich
przechodniów, spojrzeniem obiecując niezapomniane chwile.
Jest port, wielki jak świat, co się zwie Amsterdam
Marynarze od lat zdrowie pań piją tam
Pań tych zdrowie co noc, piją grudzień czy maj
Które za złota trzos otwierają im raj.
Mimo, że jest to największe miasto w Holandii bardzo trudno jest się w nim zgubić. Od strony Dworca Centralnego na południe rozchodzą się koncentrycznie kanały i uliczki. Będąc w stolicy koniecznie trzeba przepłynąć się jednym ze stateczków z przeszklonym dachem i posłuchać opowieści o mieście. Dzięki tej wyprawie można się dowiedzieć, że dworzec zbudowany jest na trzech stworzonych przez człowieka wyspach i w sumie stoi na kilku tysiącach pali. Można usłyszeć, że w starej części Amsterdamu nie ma dwóch identycznych budynków i jeszcze wiele więcej. To dobry początek. Później można przejść się uliczkami. Plan miasta przypomina rozłożony wachlarz.
.jpg)
Stolica Holandii to bardzo
specyficzne i wyjątkowe miasto. Tutaj chyba każdy jest przyjezdnym, ale i każdy
jest tutejszym. Nie można być w tym mieście i nie poczuć z nim jakiejś więzi.
To, co piszą o nim, to wszystko prawda i jeszcze wiele więcej. Wydaje mi się,
że niezwykłość Amsterdamu polega też na tym, że to miejsce przyjmuje wszystkich
i nie wymaga od nich zmian. Wystarczy przystanąć na jednej z ulic i spojrzeć na
stojące przy niej budynki. Wiele z nich lekko się pochyla – wyglądają, jakby
prowadziły ze sobą cichą rozmowę. Przyglądając się im, można zauważyć, że
faktycznie każdy jest inny. Stoją bardzo blisko, przytulając się do siebie.
Przypominają podróżnych z różnych stron świata, którzy akurat w tym miejscu
zatrzymali się i postanowili pozostać. Dla mnie to miasto jest symbolem
tolerancji i miejsca dla każdego, bez względu na nastrój, wykształcenie,
zainteresowanie i światopogląd. Jestem przekonana, że każdy znajdzie w nim coś
dla siebie. Co ja znalazłam?
Kiedyś bałam się tam jeździć,
przerażała mnie ta różnorodność i poczucie chaosu na ulicach. Teraz właśnie to
mnie przyciąga. Znalazłam tam odwagę, by być, by robić to, co chcę – dla siebie
i dla najbliższych. Amsterdam przyjął mnie jak „swego” i chyba to mnie w nim
zauroczyło, ta akceptacja całości. Pierwsze przyjazne uczucie do tego miasta
rozbudziły we mnie książki Simona de Waal. Kryminały tego holenderskiego autora
prowadziły mnie po zakamarkach stolicy, a ja podążałam za nimi. Wyśmienicie
bawiłam się szukając miejsc zbrodni. Kanałów w których znajdowane były zwłoki
na stronach książek. Później, w wyprawie ze Zbigniewem Herbertem, odkryłam
jeszcze inny Amsterdam. Amsterdam malowany słowem polskiego poety i pędzlem
holenderskich malarzy – cudowna mieszanka. W ten sposób to miasto stało się
także częścią mojego życia.
Potem buch kogoś w łeb, aż na dwoje mu pękł
Bo wybrzydzał się kiep na harmonii mdły jęk
Akordeon też już wydał ostatni dech
I znów obrus, tłuszcz, czkawka i śmiech
AS
Teraz napisałabyś, że nie mieszka tu król :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładny tekst! Przeczytałem z wielką przyjemnością :)