Tato


Jest tak wcześnie. Meble wolno wyłaniają się z ciemności. Wszystko wokół odzyskuje kolory i kształty. Znika jednobarwny świat nocy. Domownicy jeszcze śpią. Obok mnie moja córeczka mruczy coś przez sen. Znów przywędrowała do nas, gnana złym snem o pająkach. Ośmionogie powody nieprzespanych nocy.

Jest niedziela, dziś mój Tata ma urodziny, a ja znów tak daleko.

Leżę i wiem, że już dawno przestałam być tą dziewczynką, do której musiał się schylać. Mój Tata. Mój, bo mój, taki przyjemny zaimek dzierżawczy… dzierżący. Mój Tata chce być tatą a jest już bardziej przyjacielem.
On ma mądrość, której nigdy nie dogonię. Te wszystkie historie zagubione w gwiazdach, razem z dalekimi planetami i odległościami mierzonymi w latach świetlnych. Ciała niebieskie malowane tak całkiem przyziemnie słowami przy porannej kawie.
Drobiazgi stają się bardzo ważne, błahostki, tak właśnie, to liczy się teraz najbardziej. Ciągle nie możemy przyzwyczaić się do mojej dorosłości. Do tego, że ja też mogę mieć rację, nawet, jeśli jest całkiem inna. Przekazujemy sobie książki z ręki do duszy. Po raz kolejny czytamy Dziennik irlandzki Bölla i dziwimy się długości zdań, które widać dopiero, gdy się nie czyta, bo wtedy cudowne słowa już niczego nie zasłaniają. Dokańczamy za siebie zdania, czasem nawet te niezaczęte. Z Tatą bardzo często prowadzimy rozmowy całkiem bez słów. Może czujemy strach przed prawdą, która nas łączy i dzieli. A strachu przecież wcale niepotrzeba. A może wspólna przeszłość, w którą on wszedł a z której ja wyszłam pozwala tak dobrze się rozumieć. Złościmy się przecież podobnie i cieszymy prawie tak samo. Czas zamiany ról z wsparcia w wsparcie. Jak bardzo nie umiemy sobie wszystkiego powiedzieć a i tak w końcu ogarniamy całość. Tracimy łzy, których nikt nie widzi. A przecież wiemy, że one są. Tak mają przyjaciele...
I jeszcze ta jego wiara tak specjalna, bo niezachwiana, w to, że mi się uda. Wiara we mnie i w nic więcej. Reszta się kołysze, balansuje z trudem; tak całkiem niepewnie, tylko nie ja w jego oczach. Tak zupełnie realna w spełnieniu mych marzeń. Musi się udać, bo musi i koniec. Bez zbędnych wyjaśnień i chwili zastanowienia, bez zwątpienia. Do przodu kolejny krok, jak podczas nauki chodzenia. Ja ciągle bardziej do niego podobna. Ciągle dalej.
Czasem słyszymy te pół słowa, których nie ma, a które pozostawiają tyle niepokoju. Co tam?
Tak chcę odmienić świat dla niego. Tak wiele chcę dać a ciągle wydaje mi się, że mam puste ręce. Jakby brakowało mi jeszcze sił. Moje oczy maja inny kolor, ale patrzymy podobnie i w tym samym kierunku.
Czasem siedzi zamyślony, tak całkowicie pochłonięty dziurą między drzwiami, bo przecież musi być jakieś rozwiązanie domowej usterki. Potem jeszcze trzeba wymalować ściany, zrobić zakupy, jeszcze kilka słów o poprawności językowej i nowa książka…

Już nie potrzeba rad.
Po prostu obecność, gdy świat się wali… a może to też rada.

Jestem tak bardzo podobna do niego.
Jestem tak bardzo podobna do Ciebie.

Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin Tato!
AS

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Największy pchli targ w Europie!

Jak to powiedzieć?

A co jeśli koń to żaba?