Zatrzymana chwila
Jest
takie jedno zdjęcie. Tak stare, że prawie samo siebie zapomniało. Już nawet nie
jest czarno-białe, ponieważ tak wyblakłe. Teraz naśladuje trochę zawstydzoną
sepię. Na niewielkim prostokącie papieru zapisana historia. Dla świata wcale nie jest ważna, tylko dla
mnie. A może taka jest właśnie najważniejsza, bo ma wyraźną twarz i nie spisują
jej w książkach. Liczba pojedyncza zawsze jest bardziej czytelna niż mnoga.
Może ważniejsza, bo namacalna w równych rzędach cegłówek a nie w monumentach na
skwerach, omijanych bez uniesionych spojrzeń.
Na
zdjęciu nie wiele się dzieje. Jest tam dom murowany ze spadzistym dachem i okno
i płot, a wszystko pełne nieopowiedzianych historii. Ściany w jakiś szalony
sposób przypominają ciasto, może dlatego, że zmienia się z czasem i kolejne
pokolenia pozwalają mu rosnąć.
Trochę
bliżej dostrzegam drogę, wiem dokąd prowadzi, cel nie zmienił się na
przestrzeni lat. Całkiem blisko, na skraju papieru wyraźnie widzę mężczyznę.
Siedzi na rowerze. Zatrzymał się, lecz jest gotów do dalszej drogi. Pochwycił
chwilę na wiele lat utrwalony w papierze. Ramka ogranicza wspomnienia, przecież
poza nią tak wiele przeminęło. On pozostał i trwa, mimo że skóra fotografii też
pokryła się zmarszczkami. Pęknięcia czy zmarszczki, przypominają mijające chwile.
Mężczyzna
jest moją przeszłością, gdy mnie jeszcze nie było, był on, dlatego teraz jestem
ja. Nie patrzy na mnie, spuszczony wzrok koncentruje na drodze. Koła za chwile
ruszą, tylko fotograf skończy pracę. Rozświetlone włosy rozwieje wiatr. Lekko rozchylone
usta dokończą zdanie wypowiedziane osiemdziesiąt lat temu.
Pytam
tatę, czy wie, dokąd zmierza dziadek na tej fotografii. Mnie wtedy nie było
jeszcze na świecie odpowiada, ale może jechał do sklepu lub pracy. Oczami
wyobraźni pozwalam ruszyć rowerowi. Młody mężczyzna otrząsa ramiona z ciężaru
światłoczułego papieru. Podąża do pracy, ale co tam robił? Dobrze, a zatem do
sklepy, niech kupi chleb, herbatę i takie cukierki, których już dziś nie można
kupić. Potem wróci do domu tą samą drogą, ale fotografa już tam nie będzie i
już tej chwili nie zachowa dla mnie.
Co
lubił robić, czy czytał książki, jaka była jego ulubiona potrawa, czy śpiewał?
Czy wierzył w marzenia i czy mu się spełniały? Co go bolało, czy był okrutny a
może kochał bez pamięci? Tak blisko a tak bardzo nie wiem. Fotografia coś
przypomina, choć wszystko już się zmieniło.
Dom
stoi tam gdzie stał i nadal mieszka w nim ciepło, ale nie ma już ani tego
płotu, ani roweru, ani mężczyzny. Kolejne pokolenia tworzą nowe opowieści. A
dziadek patrząc na drogę przed siebie w mej wyraźni widzi właśnie to, co dziś
się dzieje.
AS
Bardzo ładnie to opisałaś, jest w tym opowiadaniu to coś, co mało kto wspomina.
OdpowiedzUsuń